Być może z perspektywy czasu kiedyś uśmiechnęlibyśmy się na wspomnienie, jak łatwo społeczeństwo dało się zmanipulować, wierzyło, że kawałek bawełnianego materiału uchroni przed zakażeniem, utrzymywanie metrowej odległości podczas spaceru męża z żoną pozwoli zatrzymać rozwój zakażeń, a lasy są siedliskiem niebezpiecznego wirusa i dlatego należało je zamknąć. Byłoby to naprawdę całkiem zabawne, gdyby nie prawie 200 tysięcy nadmiarowych zgonów. W ciągu 2 lat podejmowania przez władze, przy poklasku dużej liczby skompromitowanych już dzisiaj przedstawicieli służby zdrowia, absurdalnych działań, 200 tysięcy ludzi zakończyło przedwcześnie życie. To nie była sytuacja nie do przewidzenia. W maju 2020 roku ostrzegałem, że że wprowadzając obostrzenia w imię redukcji zgonów zwiększy się ilość zgonów kilkakrotnie bardziej, niż gdyby nic nie zrobiono. Tego typu głosy były całkowicie ignorowane przez władze. Dzisiaj niestety mamy tego efekty.
Do tego dochodzą jeszcze długofalowe skutki izolacji – wystarczy wspomnieć choćby wzrost depresji czy samobójstw. Szczególnie bulwersujące było zamknięcie szkół. Rok temu znany psycholog Mateusz Grzesiak apelował o otwarcie szkół uzasadniając, że edukacja zdalna krzywdzi dzieci pod bardzo wieloma kątami. Tego typu apele również zostały zignorowane. Co więcej, wiceminister edukacji Tomasz Rzymkowski w wypowiedzi dla Polskiego Radia przyznał, że wprawdzie szkoły nie są punktem zapalnym, ale sanepid nie nadążał z wystawianiem skierowań na kwarantannę wobec uczniów i ich rodzin, zatem – aby uniknąć paraliżu urzędu – należało podjąć decyzję o zamknięciu szkół. Więc, zgodnie z logiką naszego państwa – nie liczy się dobro dzieci, ważne jest dobro urzędu.
Dzisiaj znoszone zostają prawie wszystkie ograniczenia. Daje to ogromną szansę, że wreszcie, jako służba zdrowia, zaczniemy ratować ludzkie życie, zamiast odsyłać potrzebujących pacjentów na izolację domową do czasu gwałtownego pogorszenia stanu zdrowia. Być może wreszcie zakończy swoje istnienie patologiczna instytucja „teleporad” i zgadywanie diagnozy zamiast przeprowadzenia fizykalnego badania. Szokujące jest natomiast, że wyczekiwane od tak dawna znoszenie restrykcji odbywa się przy akompaniamencie zawodzenia załamanych „ekspertów” covidowych. Ciężko uwierzyć, iż ludzie którzy od długiego czasu ignorowali wyniki badań naukowych popierając niedorzeczne i skompromitowane rozwiązania, nie zreflektowali się aż do samego końca, nawet widząc ogrom nieszczęścia, jakie wywołało ich działanie. Przypomnę, że jeszcze kilka miesięcy temu najbardziej medialni „fachowcy” podjęli jeszcze jedną, rozpaczliwą próbę zastraszenia społeczeństwa, które w coraz większym procencie ignorowało oficjalną narrację. W listopadzie ubiegłego roku w wywiadzie dla portalu NaTemat prof. Andrzej Matyja, Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej straszył, że będziemy mieli szczyt pogrzebów i zamiast świętować z najbliższymi, będziemy chodzić na pogrzeby. Miesiąc później były szef Rady Medycznej przy Premierze, prof. Andrzej Horban w rozmowie z „Rzeczpospolitą” kreślił wizje nadciągającego tsunami oraz twierdził, że zabraknie nawet stadionów (na szpitale tymczasowe). W styczniu tego roku w programie „Newsroom WP” Prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych Michał Sutkowski twierdził, że kroczymy drogą śmierci i zapowiadał armagedon. Tsunami i armagedon „prorokował” też ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. COVID-19, dr Paweł Grzesiowski w styczniowej rozmowie z Radiem Zet.
Z tych prognoz nie zostało oczywiście nic (czyli ile były one warte). Trudno było się spodziewać czegoś innego, mając w pamięci poprzednie „prognozy” – np. słynną już gwarancję prof. Horbana, że zaszczepieni nie będą zarażali, bo nie będą zakażeni.
Od dzisiaj nie ma nakazu używania masek w przestrzeniach zamkniętych. O bezskuteczności zasłaniania ust i nosa pisałem już tyle razy, posiłkując się wynikami badań naukowych, że nie ma sensu się powtarzać. Warto natomiast pochylić się nad rzadziej wspominanym i analizowanym obostrzeniem, jakim była tzw. kwarantanna graniczna. To, że nie ma ona żadnego naukowego uzasadnienia, wiedzieliśmy praktycznie od początku. W lipcu 2020 roku „The Lancet” opublikował jednoznaczne badanie na ten temat. Natomiast proszę zauważyć, co się dzieje na naszej granicy z Ukrainą. Od miesiąca do Polski wjechało 2 miliony osób – bez testów, kwarantanny, masek i dystansu. Wykres poniżej obrazuje wzrost zmianę liczby nowych przypadków od 24 lutego do dnia dzisiejszego (zielone odcięcie).
Jak Państwo widzicie, brak kwarantanny granicznej ani jakichkolwiek innych obostrzeń nie wpłynął w żaden sposób na liczbę zachorowań. Podobnie zresztą, jak wszelkie inne ograniczenia w podróżowaniu – co zresztą zauważyła nawet sama Światowa Organizacja Zdrowia.
Proszę równocześnie nie myśleć, że nie będziemy mieli do czynienia ze wzrostem zachorowań. Infekcje dróg oddechowych wywołane przez wirusy z grupy korona, mają zwykle swoje apogeum w kwietniu – i nie byłoby nic nadzwyczajnego, gdybyśmy w tym właśnie okresie zaobserwowali wzrost zachorowań. Oczywiście jest to ściśle powiązane z sezonowością i nie ma nic wspólnego ze zniesieniem ograniczeń (których i tak mało kto przestrzegał) czy sytuacją na naszej wschodniej granicy.
Dla nas jednak najważniejsza jest zmiana w służbie zdrowia. Warunkiem koniecznym powrotu do normalności oraz ratowania jak największej ilości żyć jest natychmiastowe zakończenie wszelkich zmian, jakie zostały wprowadzone 2 lata temu, gdy pod pretekstem walki z koronawirusem przestało się liczyć ludzkie życie. Pamiętacie Państwo wytyczne Ministerstwa Zdrowia w temacie udzielania pierwszej pomocy? Już dzieci w szkołach średnich są uczone, że przy zatrzymaniu krążenia niezbędny jest masaż serca i sztuczne oddychanie. Wg Ministerstwa Zdrowia ważniejsze jest… założenie nieprzytomnemu maseczki!
Istnieje ogromna szansa, że sytuacja dla wszystkich Państwa zmieni się na lepszą. Kilka dni temu Minister Zdrowia Adam Niedzielski opublikował stanowisko Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych w sprawie zasad hospitalizacji chorych z Covid-19 z dnia 17 marca 2022 roku. Towarzystwo zaleca, aby na oddziały zakaźne przyjmowani byli jedynie ci pacjenci, którzy są rzeczywiście objawowo chorzy na COVID-19, aby wyeliminować sytuację, że np. chory ze złamaną nogą czeka na oddziale zakaźnym na negatywny wynik testu, żeby można było rozpocząć docelowe leczenie. Wygląda więc na to, że zaczyna wracać normalność. Marną satysfakcją dla mnie jest tutaj fakt, że o taką zmianę apelowałem już od 2020 roku. Wtedy Towarzystwo nie dostrzegało, że ludzie umierają, a skupiło się na nieudolnych próbami dyskredytowania lekarzy, którzy w konkretny i merytoryczny sposób udowadniają im błędy w ich stanowisku.
Jak pisałem na wstępie – po latach moglibyśmy się z tego wszystkiego śmiać. Moglibyśmy, gdyby nie prawie 200 tysięcy ludzi, Polaków, którzy mogliby dzisiaj cieszyć się życiem, a rodziny ich obecnością. I za to zdecydowanie muszą ponieść odpowiedzialność wszyscy, którzy przyczynili się do obecnej sytuacji, działając na ślepo, ignorując badania naukowe i jakiekolwiek próby polemiki.
Musicie mieć Państwo świadomość, że nadchodząca normalność byłaby jeszcze daleko, gdyby nie bezkompromisowe działania wielu osób. Ogromna wdzięczność dla:
- dr n. med. Piotra Witczaka – wykonał tytaniczną pracę zbierając w jednym miejscu prace naukowe i wyniki badań dotyczących skuteczności szczepień, lockdownu, maskowania i innych ograniczeń
- dr n. med Pawła Basiukiewicza – za bezkompromisową walkę z covidowymi absurdami w służbie zdrowia
- dr Włodzimierza Bodnara – dzięki niemu i odpowiednio wcześnie zastosowanej terapii wiele osób uniknęło ciężkiego stanu choroby
- mec. Piotra Schramma – za niezłomne wytykanie absurdów prawnych oraz faktycznych całej covidowej sytuacji
- Jana Pospieszalskiego – to dzięki niemu miliony osób poznały inny punkt widzenia, niż rządowy – bez Ciebie nie wiedzielibyśmy, że wg prof. Horbana „trudno się dyskutuje z płaskoziemcami (choć mają rację)”
- dr Mariusza Błochowiaka – prezesa Fundacji Ordo Medicus – wytrwale publikującego wszelkie kłamstwa, jakimi karmiono nas publicznie, dokumentującego zeznania wielu autorytetów ujawniających manipulacje „covidowe” (opracował 4 tomy książki „Fałszywa pandemia. Krytyka naukowców i lekarzy”)
- dr Marka Sobolewskiego – dzięki niemu mamy czarno na białym matematyczną zależność między liczbą zaszczepionych, wprowadzanym obostrzeniami itp. – a liczbą wykrytych przypadków zakażeń
- mec. Arkadiusza Teteli, Joanny Botiuk, Katarzyny Tarnawa-Gwóźdź – za walkę w obronie niesłusznie oskarżanych, niepokornych obywateli
- Krzysztofa Szczawińskiego – za trafne modele rozwoju epidemii, które (w przeciwieństwie do tych oficjalnych), w zdecydowanej większości się sprawdzały
- prof. Ryszarda Rutkowskiego – za bezkompromisową walkę o prawdę poprzez ukazywanie nonsensów oficjalnej narracji
- Rafała Piecha, Prezydenta Siemianowic Śląskich, lidera ruchu „Polska Jest Jedna” – za niestrudzoną walkę o prawdę, za obronę i prawdziwą troskę o ludzi
- Pani poseł Annie Siarkowskiej – za niezłomną walkę z próbami zniewolenia społeczeństwa nieuzasadnionymi logicznie i naukowo zasadami sanitaryzmu.
i wielu, wielu innych, których ciężko tutaj wymienić z imienia i nazwiska, a bez których nie mielibyśmy dzisiaj tego święta.
Napisz komentarz
Komentarze