Już od tygodnia trwa tegoroczny szczyt klimatyczny ONZ, COP27, a różne programy planowane po jego zakończeniu stają się coraz bardziej widoczne.
To nic innego jak jesienna ofensywa w wojnie establishmentu z żywnością. Na tym froncie panują duże naciski.
Dzisiaj na COP27 był dzień „Adaptacja i rolnictwo” i chyba nie muszę mówić, co zawierał porządek obrad – dużo mówiono o „zrównoważonym rozwoju”, „innowacjach”, „produkcji przyjaznej dla klimatu” i tak dalej.
Jak zwykle w przypadku takich globalnych spotkań, dyskusjom za zamkniętymi drzwiami i ponurym prezentacjom w nowomowie towarzyszy fala zsynchronizowanej propagandy.
Jednym z punktów widzenia tej propagandy jest to, że COP27 „odmówił dyskusji” na temat mięsa lub rolnictwa w ogóle, a zatem ci ludzie, którzy nalegają, abyśmy zabili wszystkie krowy na świecie i zamiast tego jedli pastę wyhodowaną w laboratorium, są w jakiś sposób buntownikami mówiącymi prawdę władzy.
W ten sposób George Monbiot układa narrację do swojego artykułu w The Guardian.
To oczywiście nonsens. COP27 dosłownie poświęcił cały dzień na dyskusje na temat rolnictwa, „bezpieczeństwa żywnościowego” i „innowacji” w celu „zmniejszenia ilości metanu” (nawiasem mówiąc, to nazwa kodowa na „pozbywanie się krów”).
Co więcej, COP27 jest wykorzystywany do uruchomienia nowej inicjatywy ONZ w zakresie Żywności i Rolnictwa na Rzecz Zrównoważonej Transformacji (Food and Agriculture for Sustainable Transformation – FAST). Który, według Forbesa, będzie promował:
Przejście na zrównoważoną, odporną na zmiany klimatu, zdrową dietę pomogłoby zmniejszyć koszty związane ze zdrowiem i zmianami klimatycznymi nawet o 1,3 bln USD, jednocześnie wspierając bezpieczeństwo żywnościowe w obliczu zmian klimatycznych.
A także inicjatywa AIM, która zamierza skierować 8 MILIARDÓW dolarów na „innowacje w rolnictwie”.
Ale już w innym przykładzie fałszywego systemu binarnego, podczas gdy członkowie COP27 odbywali wewnętrzne dyskusje o „dostosowaniu rolnictwa”, „protestujący” byli na zewnątrz i domagali się dyskusji na temat dostosowania rolnictwa.
Protestujący wykorzystali nawet platformę, aby ogłosić rozpoczęcie nowej kampanii „Reboot Food”, w której zapewnia się nas, że wszystko, czego potrzebujemy, aby wyżywić świat, to gigantyczne kadzie fermentacyjne napędzane energią jądrową:
Podstawową ideą jest zamiana hodowli zwierząt, tam gdzie to możliwe, na technologię zwaną fermentacją precyzyjną, która obejmowałaby drożdże piwowarskie i bakterie w celu wytworzenia białka. Mogłoby to wytworzyć biologicznie identyczne ze zwierzęcymi białka przy użyciu genetycznie zmodyfikowanych mikroorganizmów fermentowanych w zbiornikach. Fabryki te byłyby zasilane energią słoneczną, wiatrową i jądrową.
To tylko najszersza i najbardziej ambitna propaganda „reformy żywnościowej”, która pojawiła się w ciągu ostatnich kilku dni, a jest tam tego o wiele więcej.
Na początku tego tygodnia ogłoszono, że firma GoodMeat produkująca mięso syntetyczne, zaprezentuje podczas szczytu COP27 swoje nowe produkty mięsne hodowane w laboratorium.
O podobne kwestie pyta EuroNews:
Firmy produkują mięso bez uboju – dlaczego więc nie ma go w sprzedaży w sklepach?
Nie tylko mięso wyhodowane w laboratorium czy pasta drożdżowa zasilana energią jądrową trafiają na pierwsze strony gazet, historie o jadalnych owadach nagle znów pojawiają się w wiadomościach.
The Inews publikuje artykuł od „dziennikarza”, któremu nie podobał się pomysł jedzenia owadów, ale potem próbował tego przez tydzień i stwierdził, że naprawdę jest świetne.
Czasopismo akademickie PNAS opublikowało artykuł niezbyt subtelnie zatytułowany „Jak przekonać ludzi do jedzenia owadów”, w którym sugeruje, że musimy „stworzyć nową normę”.
Healthline News wypuściło artykuł „Co nauka mówi o jedzeniu owadów”. I nie zgadniecie! – „nauka” mówi, że jedzenie owadów jest super i każdy powinien to robić jak najczęściej. Kto by przewidział, prawda?
W tym samym czasie brytyjska Food Standards Agency opublikowała raport na temat bezpieczeństwa jadalnych owadów (Okazuje się, że są bezpieczne. Szokujące, nieprawdaż?)
Ale nagroda za najbardziej niezdarną propagandę tygodnia trafia do „Independent”, który chwali się artykułem z nagłówkiem:
Niesmaczny porządek świata: Jak prawica dostała obsesji na punkcie jedzenia robaków
Rozpoczyna się to elaboratem o tym, jak szaleni teoretycy spiskowi z prawicy myślą, że wszyscy jesteśmy programowani do jedzenia owadów… a następnie płynnie łączy się z pół tuzinem akapitów o tym, jak to jedzenie owadów jest naprawdę dobre dla ciebie i dobre też dla planety:
Rzeczywistość jest taka, że istnieje wiele dobrych powodów, aby jeść białko owadów, nie tylko pod względem wpływu na środowisko. Hodowla owadów, takich jak świerszcze i koniki polne, wymaga mniej paszy, ziemi i wody niż hodowla tradycyjnych zwierząt gospodarskich, takich jak świnie i krowy, i skutkuje produkcją znacznie mniejszej ilości gazów cieplarnianych.
Świetna robota chłopaki, naprawdę gładko poszło.
Szczyty ONZ – zwłaszcza szczyty klimatyczne – zawsze stanowią mały przedsmak nadchodzących narracji. I chociaż „reforma żywnościowa” może nie być jedynym, ani nawet najważniejszym punktem programu… to zdecydowanie jest przeważającą częścią planu. I pewnie już niedługo tego doświadczymy.
Napisz komentarz
Komentarze