Z problemem dymiących spotkał nie chyba każdy kierowca w Polsce. Niejeden z nas jadąc za zdezelowanym autobusem lub starą osobówką szybko zamykał obieg powietrza w samochodzie , aby uchronić się przed trującymi spalinami. Nie dość , że jazda za takim dymiącym pojazdem utrudnia widoczność to jeszcze na dodatek truje wszystkich , tych w samochodach, oraz tych na chodnikach. Dlatego właśnie dzisiaj policjanci wyposażeni w specjalną aparaturę, będą zwracać szczególną uwagę na takie auta.
Zatrzymane pojazdy będą kontrolowane przy pomocy urządzeń zwanych dymomierzami oraz analizatorami spalin. Dymomierz jest używany w przypadku diesli, które emitują lotną sadzę, analizator spalin natomiast posłuży do badania aut benzynowych. Za pomocą urządzeń funkcjonariusze będą badali ilość trujących substancji, które znajdują się w spalinach. W przypadku stwierdzenia przekroczenia obowiązujących norm emisji, kierowca takiego pojazdu może stracić dowód rejestracyjny a negatywny wynik kontroli odnotowany będzie w bazie CEPiK.
W takim przypadku pojazd musi zostać doprowadzony do właściwego stanu i przejść ponowne badanie techniczne. Po pozytywnym teście technicznym może powtórnie wyjechać na drogę. W wielu przypadkach może wiązać się ze sporymi kosztami. Często policja wyłapuje bowiem samochody z wyciętym filtrem DPF lub katalizatorem, niesprawnym układem wtryskowym czy popsutą sondą lambda.Koszt montażu filtra DPF w pojeździe z silnikiem diesla to koszt ok.7000 zł.
Jak praktycznie wygląda badanie przeprowadzone przez policję z perspektywy kierowcy? Otóż funkcjonariusze mogą nas poprosić o wciśnięcie pedału gazu i przytrzymanie silnika pojazdu na wysokich obrotach przez kilka sekund.To umożliwi urządzeniom mierzącym poziom spalin wydobywających się z wydechu zebranie wystarczającej ilości danych.
Napisz komentarz
Komentarze